-Ta-ak. Znasz go?
-Z wa-akacji.
-Tęsknisz za nim?
-Ta-ak.
-Cóż musisz o nim zapomnieć.
-Ale ja nie chcę....
-Stawiasz mi się?
-Tęsknisz za nim?
-Ta-ak.
-Cóż musisz o nim zapomnieć.
-Ale ja nie chcę....
-Stawiasz mi się?
-Nie-e....Zapomnę o nim.
-Nie masz innego wyjścia.
-Nie masz innego wyjścia.
Odparł pewny siebie i usiadł wygodniej. Cały czas mi się przygląda co zaczyna mi działać na nerwy. Na moje szczęście jakaś dziewczyna przyniosła nasze jedzenie dzięki czemu przeniósł swoją uwagę ze mnie na nią.
-Smacznego.
Pokiwał tylko głową, a ona odeszła. Wziął kawałek i ugryzł kęs spoglądając na mnie.
-Mam ci nałożyć i nakarmić, czy sama umiesz?
Nie odpowiedziałam tylko nadal siedziałam cicho jak myszka. To trochę dziwne siedzieć tutaj z nim zamiast w swoim domu z rodzicami. Nie no przecież czemu to ma być dziwne. przecież to normalne chodzić po sklepach z mężczyzną, który cię kupił i teraz zmusza cię do jedzenia. Skomentowała moja podświadomość, która zawsze się odzywa, kiedy nie powinna.
-Zadałem pytanie.
Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia więc spojrzałam na niego ze strachem.
-Ja-a....
Zaczęłam się jąkać z zdenerwowania. I po co ja się tak przy nim denerwuję?! Może dlatego, że jak zrobisz coś źle to on cię ukarze. Głupi głosik w mojej głowie znów się odezwał. Ugh....właśnie kłócę się sama ze sobą. I jak ja mam nie zwariować skoro sprzeczam się w sobie ze samą sobą?! Może przestań zadawać sobie samej pytania? Och....zamknij się już. Jak chcesz. Dobra to było dziwne, ale nie wnikam. Chyba ze mną jest coraz gorzej. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, a ja na niego wręcz ze strachem.
-Co ty?
Zapytał już nieco zirytowany moim zachowaniem co było po nim widać.
-Ja-a....to znaczy....
-Po prostu jedz.
Kiwnęłam powoli głową na znak, że rozumiem po czym nałożyłam sobie kawałek pizzy. Po zjedzeniu naszego posiłku i zapłacenia za niego, chwycił mnie za dłoń i zaprowadził w stronę auta. Dotarliśmy do domu w czasie 20 minut. Udał się do salonu, a ja zaraz za nim bo powiedzmy szczerze, co mam niby tutaj robić? A co jeśli wejdę do jakiegoś pomieszczenia gdzie nie powinnam i odkryję jego jakiś mroczny sekret? Lub znajdę ciała jakiś poprzednich dziewczyn? Acacia musisz się uspokoić bo świrujesz.
-Acacia chodź do mnie.
-Ymmm....dob-rze pa-anie Styles.
-Nie bój się. Nic ci nie zrobię.
Podeszłam do niego z obawą co zaraz może się stać. Chwycił obie moje dłonie po czym pociągnął mnie na swoje kolana. Wstrzymałam oddech, gdy tylko przerzucił moje włosy na jedno ramię po czym zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
-Nie denerwuj się, kochanie.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych, ale się nie odsunął.
-Czy mam ci pokazać gdzie masz sypialnie do takich rzeczy?
-To ty tu przyszedłeś i masz jakieś problemy. Tak właściwie to nam przerwałeś w zabawie. Prawda kochanie?
-Ja-a....
-Wam czy tobie?
-Nam. Racja skarbie?
Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na moje dłonie które nagle zrobiły się bardzo interesujące.
-Właśnie widzę.
-Odczep się co?
-Nie.
Podszedł do nas i przykucnął na przeciwko mnie.
-Jestem Louis, a ty?
Popatrzyłam na niego przez chwilę. Miał błękitne oczy oraz włosy postawione na żel. Był nawet przystojny.
-Ej możesz powiedzieć. Ja ci nic nie zrobię w przeciwieństwie do niego.
Wskazał na chłopaka któremu siedziałam na kolanach.
-Acacia....
-Okej. Skąd znasz tego debila?
-Ja-a....to znaczy....yyy....
-Boisz się go?
-Stary możesz przestać?
Odezwał się "mój pan". Dziwnie się czuję to mówiąc. Ten chłopak wygląda dość przyjaźnie na pierwszy rzut oka. Oby na prawdę taki był.
-Nie. Martwię się o nią. Wiem do czego jesteś zdolny.
-Do czego?
Odezwałam się, ale szybko zamknęłam usta dłonią i popatrzyłam na pana Stylesa. Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie, a później na chłopaka koło nas.
-Prze-praszam
Powiedziałam szybko.
-No Louis do czego jestem zdolny?
-Nie przy niej. Jeszcze bardziej będzie się bać.
Uśmiechnął się w moją stronę co odwzajemniłam. Teraz sądzę, że na pewno jest miły, ale te pozory mogą mylić. Na przykład nigdy bym nie pomyślała, że mój ojciec może być komuś winny pieniądze, a jednak.
-Ile masz lat?
-Osiemnaście....
-Nie bój się tak. Ja nie gryzę.
-Louis dość.
-Czemu? Ja tylko chcę więcej o niej wiedzieć.
-To ja ci powiem.
-Ale ja chcę się dowiedzieć od niej. Ona mi wszystko o sobie powie prawda?
Skierował pytanie do mnie na co w odpowiedzi pokręciłam głową.
-Czemu nie?
-Bo pan Styles nie będzie z tego powodu zadowolony.
Chłopak popatrzył na mnie dziwnie po czym na Harry'ego.
-Czyli tak się bawisz? Straszysz tą dziewczynę?
-Być może.
-Myślałem, że o tym rozmawialiśmy.
-Niby kiedy?
-Już dawno. Chodź Acacia od niego.
Wystawił dłoń abym ją chwyciła, ale nie zrobiłam tego. Nie mogę, bo jeśli poszłabym bez jego zgody to jeszcze by mnie znalazł i zrobiłby coś gorszego niż ta jego "kara".
-Nie mogę....
-Dobra wiesz co? Idę do kuchni po coś do picia. Chcecie coś?
-Wody.
Odpowiedział Louis nawet na niego nie spoglądając tylko cały czas mnie obserwując.
-A ty słońce coś chcesz?
-Nie-e....
-Okej to poczekaj minutkę kochanie.
Zdjął mnie ze swoich kolan i posadził obok na kanapie po czym wstał, pocałował mnie w głowę i odszedł od nas.
-No to teraz możesz zachowywać się normalnie.
Powiedział szatyn po czym usiadł obok mnie.
-O co ci chodzi?
-Nie musisz się bać. On nie usłyszy.
-A co jeśli tak?
-Na pewno nie. Czyli masz na imię Acacia i masz osiemnaście lat tak?
-Tak.
-Harry jest twoim chłopakiem czy bardziej panem?
-Panem. O co właściwie chodzi z tym całym "panem"?
-Musisz robić co on chce i nie masz prawa powiedzieć nie. Powiedział ci już zasady?
-Tak. Czyli on często ma takie "dziewczyny"?
-Ja bym je bardziej nazwał zabawkami, ale nie. Miał takie dwie. Ty jesteś trzecia.
-Co to jest ta "kara"?
-To zależy.
-Od czego?
-Jak bardzo przesadziłaś według niego.
-A tak mniej więcej?
-Nie wiem czy chcesz wiedzieć. Będziesz się jeszcze bardziej bać niż teraz. Co póki co z tobą robił?
-Tak właściwie to nic takiego.
-Jesteś pewna?
-Tak. Wczoraj mnie tutaj przywiózł więc raczej nie miał czasu, aby cokolwiek zrobić.
-Wiesz, że już nigdy nie zobaczysz swojej rodziny ani przyjaciół prawda?
-A co jeśli ja tak nie chcę żyć? Czemu nie mogę żyć normalnie? Ja chcę tylko do mojego chłopaka....
Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu.
-Ej mała tylko nie płacz.
-Jak ja mam nie płakać jak nie mam już nikogo. Moi rodzice nie żyją a mój kochany Liaś nie wie gdzie ja jestem i już pewnie go nie zobaczę.
-Liaś?
-Liam. Mój chłopak. Teraz to już chyba były.
-Przyzwyczaisz się do takiego życia. Harry umie być dobry. A w ogóle on stosuje także nagrody.
-Jakie nagrody? Będzie dawał mi ciasteczko jak jakiemuś psu?
-Nie. To jest trochę inna nagroda.
-Powiedz wprost. Nic mnie już nie zaskoczy.
-To różnie bywa. Styles idzie.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów brunet pojawił się w salonie.
-Twoja woda Lou.
Podał mu szklankę z zamówionym napojem oraz usiadł na kanapie przyciągając mnie do siebie.
-To po co przyszedłeś?
-Chciałem ci przypomnieć, że wieczorem wychodzimy do klubu.
-Nie mogłeś zadzwonić?
-Nie odbierałeś.
-Zajęty byłem.
-Niby czym?
-Acacią. Spędziliśmy razem czas.
-A ona była z tego zadowolona?
-Tak. Myślę że jej się podobało. Prawda baby?
-Ja-a....ta-ak....
-Widzisz. Podobało jej się.
-Zapewne.
-Tak. Coś jeszcze?
-Raczej nie.
-O której i gdzie się spotykamy?
-O około 19:00 pod klubem.
-Okej.
-Zabierzesz Acacię?
Powiedz nie. Powiedz nie. Błagam powiedz nie. Krzyczałam w myślach. Nie chcę nigdzie iść, a tym bardziej z nim, gdy będzie już ciemno oraz później, gdy będzie pijany i nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy, kiedy będę obok.
-Tak.
Kurde, jednak marzenia się nie spełniają.
-Jakbym mógł ją tu zostawić samą? A w ogóle mam co do niej plany po przyjściu.
Dodał, a mój oddech utknął w gardle na jego słowa. Zaczęłam coraz ciężej oddychać. Kurde wszystko przez niego.
-Ej mała dobrze się czujesz?
-Ja-a....mu-uszę....
-Spokojnie.
Przyciągnął mnie do swojego torsu. Zaczęłam się wyrywać i bić moimi małymi pięściami w jego klatkę piersiową. Złapał moje nadgarstki w jedną rękę, a drugą delikatnie głaskał moje plecy.
-Oddychaj.
-Zostaw mnie....
-Nie. Oddychaj.
Brałam coraz większe wdechy aż się nie uspokoiłam. Z zmęczenia przestałam się wyrywać i pozwoliłam mu przyciągnąć mnie z powrotem na swoje kolana. Tak bardzo jak tego nie chciałam, tak bardzo nie miałam siły, aby się wyrwać więc po prostu siedziałam tam z zamkniętymi oczami, gdy rozmawiał z Lou.
-Dobra ja się zmywam. Nie zrób jej krzywdy.
Chyba myślą, że śpię, bo nie zwracają już na mnie uwagi. Całe szczęście. Polubiłam Louisa, ponieważ jest miły w stosunku do mnie. Miło się z nim rozmawia. No niestety nie zostaniemy przyjaciółmi dlatego, że mam zamiar mu uciec i to jest pewne. Nie chcę tu być, a tym bardziej, że on chce coś ze mną robić jak wrócimy z klubu czego się bardzo obawiam.
-Ona jest moja i będę z nią robić co będę chciał.
-Harry ona już wystarczająco się ciebie boi.
-I właśnie o to chodzi. Jeśli się będzie bać to będzie się słuchać.
-Jesteś walnięty. Zanieś ją chociaż do łóżka. Zasnęła na twoich kolanach.
-Zauważyłem. Do zobaczenia pod klubem.
-Jasne.
Ich rozmowy ustały co świadczy o tym, że Louis już poszedł, a ja znów zostałam sama z "moim panem". Poczułam, że moje ciało się podnosi po czym ktoś mnie przemieszcza do innego pokoju. Po chwili czułam pod moimi plecami miękki materac oraz ciało zaraz obok mnie. Zaczął bawić się moimi włosami i co jakiś czas składał w nich pojedyncze pocałunki. Nie chciałam, aby to robił ani żadnych innych rzeczy. Nagle przestał i odsunął się ode mnie. Już nie czułam jego ciężaru ani ciepła bijącego od niego. Pewnie dał sobie spokój i już poszedł. Otworzyłam powoli najpierw jedno oko, a potem drugie. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. To było to samo w którym dziś się obudziłam.
-Jak się spało?
Usłyszałam przy drzwiach pewnie od łazienki. Czemu nie zostawił mnie tutaj samej, żebym mogła uciec przez okno? To takie trudne wyjść i już nigdy nie wrócić? Znów podszedł do mnie powolnym krokiem. Okej? To tak szczerze było bezsensu.
-Do-obrze....
Odpowiedziałam na jego pytanie i przeniosłam się do pozycji siedzącej. To łóżko było nawet całkiem wygodne.
-To się cieszę. Wygodnie ci na tym łóżku? Bo będziesz często w nim spała ze mną.
-Z pa-anem?
-Tak moja droga. Albo ze mną, albo sama w piwnicy.
A czy mogę prosić o piwnicę? Zapytałam sama siebie w mojej głowie.
-Do-obrze.
-Spałaś kiedyś w jednym łóżku z mężczyzną?
Zapytał siedząc na skraju łóżka i odkładając pasmo moich włosów za ucho.
-Czekam na odpowiedź kochanie.
-Nie-e....
-Czyli ze mną będziesz po raz pierwszy. I przestań się tak jąkać.
-Do-obrze....to znaczy....dobrze proszę pana.
-Grzeczna dziewczynka. Chodź tu do mnie.
Przysunął mnie za kostkę do siebie po czym mnie objął.
-Jesteś moja. Tylko moja. Nikomu cię nie oddam. Należysz do mnie.
"Należysz do mnie, należysz do mnie, należysz do mnie...." Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Ja do nikogo nie należę. Nie jestem żadną rzeczą.
-Jesteś taka piękna. Pamiętaj o tym.
Pocałował mnie w czoło przez co się skrzywiłam. Przysięgam, że jeśli on jeszcze raz mnie pocałuje gdziekolwiek to zwymiotuję. Nie chcę go. Ja chcę Liama. On jedyny mnie rozumie. Jestem ciekawa czy go jeszcze kiedyś zobaczę. Może w przyszłości spotkam go kiedyś na ulicy. Będzie szedł razem ze swoją żoną i dziećmi do domu śmiejąc się. Nie! On sam powiedział, że to ja będę z nim już na zawsze, że to ja będę tylko jego księżniczką. I tak będzie już na zawsze.
---------------------------------------------------------
Tak, a więc mamy nowy rozdział. Wydaje mi się, że jest odrobinę dłuższy, ale nie wiem. Mam nadzieję, że wam się podoba. Wyrażajcie swoją opinię w komentarzach. Przepraszam jeśli, są jakieś błędy, a na pewno są. Zapraszam do obserwowania bloga! Będę wredna i oznajmiam, że 4 komentarze-next. Wiem, że mnie kochacie, ale hej! Przecież to nie tak dużo. Dacie radę! Lecę! Do następnego!
-Smacznego.
Pokiwał tylko głową, a ona odeszła. Wziął kawałek i ugryzł kęs spoglądając na mnie.
-Mam ci nałożyć i nakarmić, czy sama umiesz?
Nie odpowiedziałam tylko nadal siedziałam cicho jak myszka. To trochę dziwne siedzieć tutaj z nim zamiast w swoim domu z rodzicami. Nie no przecież czemu to ma być dziwne. przecież to normalne chodzić po sklepach z mężczyzną, który cię kupił i teraz zmusza cię do jedzenia. Skomentowała moja podświadomość, która zawsze się odzywa, kiedy nie powinna.
-Zadałem pytanie.
Jego głos wyrwał mnie z zamyślenia więc spojrzałam na niego ze strachem.
-Ja-a....
Zaczęłam się jąkać z zdenerwowania. I po co ja się tak przy nim denerwuję?! Może dlatego, że jak zrobisz coś źle to on cię ukarze. Głupi głosik w mojej głowie znów się odezwał. Ugh....właśnie kłócę się sama ze sobą. I jak ja mam nie zwariować skoro sprzeczam się w sobie ze samą sobą?! Może przestań zadawać sobie samej pytania? Och....zamknij się już. Jak chcesz. Dobra to było dziwne, ale nie wnikam. Chyba ze mną jest coraz gorzej. Patrzył na mnie z zaciekawieniem, a ja na niego wręcz ze strachem.
-Co ty?
Zapytał już nieco zirytowany moim zachowaniem co było po nim widać.
-Ja-a....to znaczy....
-Po prostu jedz.
Kiwnęłam powoli głową na znak, że rozumiem po czym nałożyłam sobie kawałek pizzy. Po zjedzeniu naszego posiłku i zapłacenia za niego, chwycił mnie za dłoń i zaprowadził w stronę auta. Dotarliśmy do domu w czasie 20 minut. Udał się do salonu, a ja zaraz za nim bo powiedzmy szczerze, co mam niby tutaj robić? A co jeśli wejdę do jakiegoś pomieszczenia gdzie nie powinnam i odkryję jego jakiś mroczny sekret? Lub znajdę ciała jakiś poprzednich dziewczyn? Acacia musisz się uspokoić bo świrujesz.
-Acacia chodź do mnie.
-Ymmm....dob-rze pa-anie Styles.
-Nie bój się. Nic ci nie zrobię.
Podeszłam do niego z obawą co zaraz może się stać. Chwycił obie moje dłonie po czym pociągnął mnie na swoje kolana. Wstrzymałam oddech, gdy tylko przerzucił moje włosy na jedno ramię po czym zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
-Nie denerwuj się, kochanie.
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych, ale się nie odsunął.
-Czy mam ci pokazać gdzie masz sypialnie do takich rzeczy?
-To ty tu przyszedłeś i masz jakieś problemy. Tak właściwie to nam przerwałeś w zabawie. Prawda kochanie?
-Ja-a....
-Wam czy tobie?
-Nam. Racja skarbie?
Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na moje dłonie które nagle zrobiły się bardzo interesujące.
-Właśnie widzę.
-Odczep się co?
-Nie.
Podszedł do nas i przykucnął na przeciwko mnie.
-Jestem Louis, a ty?
Popatrzyłam na niego przez chwilę. Miał błękitne oczy oraz włosy postawione na żel. Był nawet przystojny.
-Ej możesz powiedzieć. Ja ci nic nie zrobię w przeciwieństwie do niego.
Wskazał na chłopaka któremu siedziałam na kolanach.
-Acacia....
-Okej. Skąd znasz tego debila?
-Ja-a....to znaczy....yyy....
-Boisz się go?
-Stary możesz przestać?
Odezwał się "mój pan". Dziwnie się czuję to mówiąc. Ten chłopak wygląda dość przyjaźnie na pierwszy rzut oka. Oby na prawdę taki był.
-Nie. Martwię się o nią. Wiem do czego jesteś zdolny.
-Do czego?
Odezwałam się, ale szybko zamknęłam usta dłonią i popatrzyłam na pana Stylesa. Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie, a później na chłopaka koło nas.
-Prze-praszam
Powiedziałam szybko.
-No Louis do czego jestem zdolny?
-Nie przy niej. Jeszcze bardziej będzie się bać.
Uśmiechnął się w moją stronę co odwzajemniłam. Teraz sądzę, że na pewno jest miły, ale te pozory mogą mylić. Na przykład nigdy bym nie pomyślała, że mój ojciec może być komuś winny pieniądze, a jednak.
-Ile masz lat?
-Osiemnaście....
-Nie bój się tak. Ja nie gryzę.
-Louis dość.
-Czemu? Ja tylko chcę więcej o niej wiedzieć.
-To ja ci powiem.
-Ale ja chcę się dowiedzieć od niej. Ona mi wszystko o sobie powie prawda?
Skierował pytanie do mnie na co w odpowiedzi pokręciłam głową.
-Czemu nie?
-Bo pan Styles nie będzie z tego powodu zadowolony.
Chłopak popatrzył na mnie dziwnie po czym na Harry'ego.
-Czyli tak się bawisz? Straszysz tą dziewczynę?
-Być może.
-Myślałem, że o tym rozmawialiśmy.
-Niby kiedy?
-Już dawno. Chodź Acacia od niego.
Wystawił dłoń abym ją chwyciła, ale nie zrobiłam tego. Nie mogę, bo jeśli poszłabym bez jego zgody to jeszcze by mnie znalazł i zrobiłby coś gorszego niż ta jego "kara".
-Nie mogę....
-Dobra wiesz co? Idę do kuchni po coś do picia. Chcecie coś?
-Wody.
Odpowiedział Louis nawet na niego nie spoglądając tylko cały czas mnie obserwując.
-A ty słońce coś chcesz?
-Nie-e....
-Okej to poczekaj minutkę kochanie.
Zdjął mnie ze swoich kolan i posadził obok na kanapie po czym wstał, pocałował mnie w głowę i odszedł od nas.
-No to teraz możesz zachowywać się normalnie.
Powiedział szatyn po czym usiadł obok mnie.
-O co ci chodzi?
-Nie musisz się bać. On nie usłyszy.
-A co jeśli tak?
-Na pewno nie. Czyli masz na imię Acacia i masz osiemnaście lat tak?
-Tak.
-Harry jest twoim chłopakiem czy bardziej panem?
-Panem. O co właściwie chodzi z tym całym "panem"?
-Musisz robić co on chce i nie masz prawa powiedzieć nie. Powiedział ci już zasady?
-Tak. Czyli on często ma takie "dziewczyny"?
-Ja bym je bardziej nazwał zabawkami, ale nie. Miał takie dwie. Ty jesteś trzecia.
-Co to jest ta "kara"?
-To zależy.
-Od czego?
-Jak bardzo przesadziłaś według niego.
-A tak mniej więcej?
-Nie wiem czy chcesz wiedzieć. Będziesz się jeszcze bardziej bać niż teraz. Co póki co z tobą robił?
-Tak właściwie to nic takiego.
-Jesteś pewna?
-Tak. Wczoraj mnie tutaj przywiózł więc raczej nie miał czasu, aby cokolwiek zrobić.
-Wiesz, że już nigdy nie zobaczysz swojej rodziny ani przyjaciół prawda?
-A co jeśli ja tak nie chcę żyć? Czemu nie mogę żyć normalnie? Ja chcę tylko do mojego chłopaka....
Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu.
-Ej mała tylko nie płacz.
-Jak ja mam nie płakać jak nie mam już nikogo. Moi rodzice nie żyją a mój kochany Liaś nie wie gdzie ja jestem i już pewnie go nie zobaczę.
-Liaś?
-Liam. Mój chłopak. Teraz to już chyba były.
-Przyzwyczaisz się do takiego życia. Harry umie być dobry. A w ogóle on stosuje także nagrody.
-Jakie nagrody? Będzie dawał mi ciasteczko jak jakiemuś psu?
-Nie. To jest trochę inna nagroda.
-Powiedz wprost. Nic mnie już nie zaskoczy.
-To różnie bywa. Styles idzie.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów brunet pojawił się w salonie.
-Twoja woda Lou.
Podał mu szklankę z zamówionym napojem oraz usiadł na kanapie przyciągając mnie do siebie.
-To po co przyszedłeś?
-Chciałem ci przypomnieć, że wieczorem wychodzimy do klubu.
-Nie mogłeś zadzwonić?
-Nie odbierałeś.
-Zajęty byłem.
-Niby czym?
-Acacią. Spędziliśmy razem czas.
-A ona była z tego zadowolona?
-Tak. Myślę że jej się podobało. Prawda baby?
-Ja-a....ta-ak....
-Widzisz. Podobało jej się.
-Zapewne.
-Tak. Coś jeszcze?
-Raczej nie.
-O której i gdzie się spotykamy?
-O około 19:00 pod klubem.
-Okej.
-Zabierzesz Acacię?
Powiedz nie. Powiedz nie. Błagam powiedz nie. Krzyczałam w myślach. Nie chcę nigdzie iść, a tym bardziej z nim, gdy będzie już ciemno oraz później, gdy będzie pijany i nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy, kiedy będę obok.
-Tak.
Kurde, jednak marzenia się nie spełniają.
-Jakbym mógł ją tu zostawić samą? A w ogóle mam co do niej plany po przyjściu.
Dodał, a mój oddech utknął w gardle na jego słowa. Zaczęłam coraz ciężej oddychać. Kurde wszystko przez niego.
-Ej mała dobrze się czujesz?
-Ja-a....mu-uszę....
-Spokojnie.
Przyciągnął mnie do swojego torsu. Zaczęłam się wyrywać i bić moimi małymi pięściami w jego klatkę piersiową. Złapał moje nadgarstki w jedną rękę, a drugą delikatnie głaskał moje plecy.
-Oddychaj.
-Zostaw mnie....
-Nie. Oddychaj.
Brałam coraz większe wdechy aż się nie uspokoiłam. Z zmęczenia przestałam się wyrywać i pozwoliłam mu przyciągnąć mnie z powrotem na swoje kolana. Tak bardzo jak tego nie chciałam, tak bardzo nie miałam siły, aby się wyrwać więc po prostu siedziałam tam z zamkniętymi oczami, gdy rozmawiał z Lou.
-Dobra ja się zmywam. Nie zrób jej krzywdy.
Chyba myślą, że śpię, bo nie zwracają już na mnie uwagi. Całe szczęście. Polubiłam Louisa, ponieważ jest miły w stosunku do mnie. Miło się z nim rozmawia. No niestety nie zostaniemy przyjaciółmi dlatego, że mam zamiar mu uciec i to jest pewne. Nie chcę tu być, a tym bardziej, że on chce coś ze mną robić jak wrócimy z klubu czego się bardzo obawiam.
-Ona jest moja i będę z nią robić co będę chciał.
-Harry ona już wystarczająco się ciebie boi.
-I właśnie o to chodzi. Jeśli się będzie bać to będzie się słuchać.
-Jesteś walnięty. Zanieś ją chociaż do łóżka. Zasnęła na twoich kolanach.
-Zauważyłem. Do zobaczenia pod klubem.
-Jasne.
Ich rozmowy ustały co świadczy o tym, że Louis już poszedł, a ja znów zostałam sama z "moim panem". Poczułam, że moje ciało się podnosi po czym ktoś mnie przemieszcza do innego pokoju. Po chwili czułam pod moimi plecami miękki materac oraz ciało zaraz obok mnie. Zaczął bawić się moimi włosami i co jakiś czas składał w nich pojedyncze pocałunki. Nie chciałam, aby to robił ani żadnych innych rzeczy. Nagle przestał i odsunął się ode mnie. Już nie czułam jego ciężaru ani ciepła bijącego od niego. Pewnie dał sobie spokój i już poszedł. Otworzyłam powoli najpierw jedno oko, a potem drugie. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. To było to samo w którym dziś się obudziłam.
-Jak się spało?
Usłyszałam przy drzwiach pewnie od łazienki. Czemu nie zostawił mnie tutaj samej, żebym mogła uciec przez okno? To takie trudne wyjść i już nigdy nie wrócić? Znów podszedł do mnie powolnym krokiem. Okej? To tak szczerze było bezsensu.
-Do-obrze....
Odpowiedziałam na jego pytanie i przeniosłam się do pozycji siedzącej. To łóżko było nawet całkiem wygodne.
-To się cieszę. Wygodnie ci na tym łóżku? Bo będziesz często w nim spała ze mną.
-Z pa-anem?
-Tak moja droga. Albo ze mną, albo sama w piwnicy.
A czy mogę prosić o piwnicę? Zapytałam sama siebie w mojej głowie.
-Do-obrze.
-Spałaś kiedyś w jednym łóżku z mężczyzną?
Zapytał siedząc na skraju łóżka i odkładając pasmo moich włosów za ucho.
-Czekam na odpowiedź kochanie.
-Nie-e....
-Czyli ze mną będziesz po raz pierwszy. I przestań się tak jąkać.
-Do-obrze....to znaczy....dobrze proszę pana.
-Grzeczna dziewczynka. Chodź tu do mnie.
Przysunął mnie za kostkę do siebie po czym mnie objął.
-Jesteś moja. Tylko moja. Nikomu cię nie oddam. Należysz do mnie.
"Należysz do mnie, należysz do mnie, należysz do mnie...." Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Ja do nikogo nie należę. Nie jestem żadną rzeczą.
-Jesteś taka piękna. Pamiętaj o tym.
Pocałował mnie w czoło przez co się skrzywiłam. Przysięgam, że jeśli on jeszcze raz mnie pocałuje gdziekolwiek to zwymiotuję. Nie chcę go. Ja chcę Liama. On jedyny mnie rozumie. Jestem ciekawa czy go jeszcze kiedyś zobaczę. Może w przyszłości spotkam go kiedyś na ulicy. Będzie szedł razem ze swoją żoną i dziećmi do domu śmiejąc się. Nie! On sam powiedział, że to ja będę z nim już na zawsze, że to ja będę tylko jego księżniczką. I tak będzie już na zawsze.
---------------------------------------------------------
Tak, a więc mamy nowy rozdział. Wydaje mi się, że jest odrobinę dłuższy, ale nie wiem. Mam nadzieję, że wam się podoba. Wyrażajcie swoją opinię w komentarzach. Przepraszam jeśli, są jakieś błędy, a na pewno są. Zapraszam do obserwowania bloga! Będę wredna i oznajmiam, że 4 komentarze-next. Wiem, że mnie kochacie, ale hej! Przecież to nie tak dużo. Dacie radę! Lecę! Do następnego!
Next:)
OdpowiedzUsuńBoooskie!!!!
OdpowiedzUsuńjzuuu ja chce nexxxt ♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńW moje urodziny go dodałaś jak miło *-* boski szybko next
OdpowiedzUsuńGratuluję! Zostalaś nominowana do LBA! Więcej szczegółów o nominacji znajdziesz tutaj: tajemnicze-uczucie.blogspot.com :*
OdpowiedzUsuń